Wedle mistycznej wizji bł. Anny Katarzyny Emmerich, św.
Weronika ze stacji Drogi Krzyżowej miała naprawdę na imię Serafia i była
żoną członka Sanhedrynu.
Gdy czyta się opisy wizji bł. Anny Katarzyny, odnosi się wrażenie, jakby
Pan Bóg pozwolił jej oglądać z bliska wydarzenia opisywane w Biblii. A
nawet więcej, bo niemiecka mistyczka podaje nie tylko opisy
poszczególnych zdarzeń, ale także dodatkowe informacje o ich
uczestnikach. (Pisma te nie zostały wzięte pod uwagę w jej procesie
beatyfikacyjnym z powodu wątpliwości, na ile były to jej własne słowa, a
na ile słowa znanego pisarza Clemensa Brentano. On przez kilka lat
spisywał jej relacje, tłumacząc przy tym z dialektu westfalskiego na
literacką niemczyznę. Zapewniał, że czytał błogosławionej spisane przez
siebie teksty i uzyskiwał jej akceptację.)
Oto jak wedle zapisu Brentano bł. Anna Katarzyna Emmerich opisała św.
Weronikę i scenę, z powodu której jest ona wspominana do dziś:
"Mniej więcej na dwieście kroków od bramy, przy której Jezus niedawno
upadł, stał po lewej stronie ulicy piękny dom, oddzielony od ulicy
dziedzińcem, na który wchodziło się tarasem po schodach; dziedziniec
otoczony był szerokim murem, zamkniętym z przodu błyszczącą kratą. Gdy
orszak dom ten mijał, wybiegła z niego naprzeciw okazała, słuszna
matrona, prowadząca dziewczynkę za rękę. Była to Serafia, żona Syracha,
jednego z członków „Wielkiej Rady”, której dzisiejszy uczynek miłosierny
miał zjednać imię Weroniki od słowa wera ikon (prawdziwy wizerunek).
Serafia przygotowała w domu wyborne wino, zaprawione korzeniami, z tą
myślą pobożną, że pokrzepi nim Pana podczas okropnej Drogi krzyżowej. W
bolesnym oczekiwaniu nie mogła się doczekać tej chwili, więc już
przedtem wybiegła raz z domu i starała się dostać do Jezusa. Widziałam
ją w pobliżu orszaku już wtenczas, gdy nastąpiło spotkanie Jezusa z
Matka Najświętszą. Chodziła koło orszaku w zasłonie na twarzy, prowadząc
za rękę małą dziewczynkę, którą przyjęła na wychowanie, nie mając
własnych dzieci. Nie mogła jednak znaleźć sposobności, by dostać się
przez ciżbę pachołków aż do Jezusa, wróciła więc do domu i tu oczekiwała
Pana.
Widząc, że orszak się zbliża, wybiegła na ulicę z chustą, przewieszoną
przez ramię; obok niej szła owa dziewczynka, może dziewięcioletnia,
niosąca pod okryciem dzbanuszek z winem. Pachołkowie, idący na przedzie,
chcieli ją odpędzić, ale na próżno. Miłość ku Jezusowi i litość wezbrały
w sercu Serafii, zapomniała o wszystkim i gwałtem zaczęła się przeciskać
przez motłoch, żołnierzy i siepaczy, a za nią biegła dziewczynka,
trzymając się jej sukni. Docisnąwszy się do Jezusa, upadła przed Nim na
kolana, podniosła chustę, rozpostartą do połowy i rzekła błagalnie:
Pozwól mi, otrzeć oblicze Pana mego? Zamiast odpowiedzi ujął Jezus
chustę lewą ręką, przycisnął ją dłonią do krwawego oblicza, przesunął
nią po twarzy ku prawej ręce, i zwinąwszy chustę obiema rękami, oddał ją
z podzięką Serafii; ta ucałowała ją, wsunęła pod płaszcz i wstała z
ziemi. Trwało to wszystko zaledwie dwie minuty. Śmiały postępek Serafii
oszołomił na razie żołnierzy i siepaczy, motłoch zaczął się cisnąć
bliżej, by widzieć całe zajście, skutkiem czego musiano na chwilę
wstrzymać pochodem i to umożliwiło Weronice podanie chusty. Lecz wnet
ochłonęli siepacze i żołnierze ze zdumienia; gdy dziewczynka podniosła
nieśmiało wino, by podać je Jezusowi, odepchnęli ją, zaczęli łajać i
lżyć. Nadbiegli wnet Faryzeusze, rozgniewani przerwą w pochodzie, a
jeszcze bardziej tym aktem publicznej czci, oddanej Jezusowi. Siepacze
zaczęli na nowo szarpać i bić Jezusa, co widząc Serafia, uciekła z
dzieckiem do domu.
Zaledwie zdołała wejść do komnaty i położyć chustę na stole, a zaraz
upadła zemdlona na ziemię; dziewczynka uklękła przy niej z dzbanuszkiem,
płacząc i zawodząc żałośnie. Przypadkiem wszedł pewien dobry przyjaciel
ich rodziny i znalazł ją leżącą jak martwą na podłodze, a na stole
ujrzał chustę, na której z zadziwiającą dokładnością odbite było
okropnie skrwawione oblicze Jezusa. Przerażony, ocucił zemdlałą i
pokazał jej to cudo. Serafia z tęsknym, żałosnym sercem upadła na kolana
przed chustą i zawołała: Teraz już opuszczę, wszystko, kiedy Pan raczył
mi zostawić tak cenną pamiątkę.